Tytuł: Ritus
Autor: Markus Heitz
Cykl: Die Bestie tom 1.
Tłumaczenie: Joanna Filipek
Liczba stron: 472
Wydawnictwo: Red Horse
Rok wydania: 2009
W lutym czytanie nie szło mi najlepiej. Pisałam już o tym w podsumowaniu miesiąca. Kiedy zawiodły mnie książki z biblioteki, postanowiłam sięgnąć po coś ze swoich półek. Jednak nie miałam ochoty na romans, powieść lub thriller. Miałam chęć na jakąś fantastykę, coś czego nie czytałam zbyt często. W końcu wybór padł na "Ritusa". Książkę tę kupiłam kilka lat temu, w ulubionej taniej księgarni, która niestety została już spory czas temu zlikwidowana :(. Pamiętałam, że "Ritus" ogromnie mi się wtedy spodobał, z niecierpliwością czekałam na wieści o drugim tomie, niestety okazało się, że kontynuacja nie zostanie wydana w Polsce. Było mi wtedy strasznie przykro i przez długi, długi czas nie chciałam wracać do tej książki. Rozstać się z nią jednak także było mi żal. I tym sposobem książka przeleżała na mojej półce te kilka lat a ja już prawie całkowicie o niej zapomniałam. W końcu nadszedł czas na drugie podejście.
Fabuła "Ritusa" została poprowadzona dwutorowo - część akcji toczy się na przełomie lat 1764-1767 w Południowej Francji i opowiada o polowaniu na Bestię z Gevaudan. Głównym bohaterem jest tu Jean Chastel oraz jego dwóch synów - Pierre i Antoine. Jedna wspólna wyprawa odmieniła życie ich trzech. Od tego momentu Chastel nie spocznie póki wspólnie ze swoimi dziećmi nie zabije Bestii.
Drugi tor fabuły toczy się w bardziej współczesnych latach, bo od 2004 roku. Eryk von Kastell pochodzi z rodziny, która od wielu pokoleń zajmuje się zabijaniem Wilkołaków oraz innych zmiennokształtnych. Jednak jego największym celem jest uśmiercenie Bestii, która już od kilku wieków wymykała się o włos jego przodkom. Gdy znów trafia na trop Bestii, rzuca wszystko i wyrusza na polowanie, jednak niespodziewane okoliczności i problemy jakie napotka na swojej drodze sprawią, że wyprawa okaże się jeszcze trudniejsza niż młody van Kastell kiedykolwiek sądził...
Jak już wspominałam wcześniej, za pierwszym razem "Ritus" strasznie mi się spodobał. Jednak tym razem było już gorzej. Nie wiem czy to ze względu na brak chęci do czytania przez kiepskie pozycje lutowe, czy po prostu już wyrosłam z książek o Wilkołakach, które kiedyś razem z tymi o Wampirach i duchach z pasją pochłaniałam w ilościach hurtowych ;). Tym razem "Ritus" mnie aż tak nie pochłonął. Owszem, fabuła jest ciekawa i nawet choć zazwyczaj wolę czytać historie toczące się współcześnie, to tym razem części poświęcone Chastelowi i jego dwóm synom, rozgrywające się w XVIII w., wciągnęły mnie zdecydowanie bardziej. Historia robi tym większe wrażenie, że legenda Bestii z Gevaudan jest prawdziwa - między 1764 a 1767 rokiem na południu Francji odnotowano ponad 150/170 (zależnie od wersji) ataków, z czego aż 105 śmiertelnych. Opisywana przez świadków bestia, nie przypominała żadnego dotychczas znanego zwierzęcia. Do tej pory nie udało się jednoznacznie ustalić co lub kto stał za tymi atakami. Po więcej informacji zapraszam na stronę Wikipedii.
Markus Heitz znakomicie wplótł znane historyczne fakty z fikcją literacką, co sprawiło, że ta część robiła niezłe wrażenie.
Jeśli zaś chodzi o drugi tor opowieści toczący się w czasach współczesnych, prawie do samego końca także był świetnie poprowadzony, jednak choć wiadomo było od początku, że te dwie historie są ze sobą ściśle powiązane, czytając nie mogłam pozbyć się myśli, że lepiej by było, gdyby były to dwie oddzielne książki. Zamiast takiego bałaganu, lepiej czytałoby się gdyby pierwszy tom poświęcony był przeszłości, a drugi jako luźna kontynuacja, teraźniejszości.
Jak już jestem przy temacie tomów, niestety kontynuacja książki pt "Sanctum" nie została wydana w Polsce. Przez co niestety nie wiadomo jak potoczyły się losy bohaterów. Co prawda nie trudno domyśleć się co do finału bohaterów XVIII wiecznej Francji, jednak jeśli chodzi o Eryka, tu jest już gorzej. Dlatego jeśli ktoś mimo wszystko skusi się na przeczytanie "Ritusa" zdecydowanie polecam odpuścić sobie ostatni rozdział. Wtedy książka jest bardziej do przełknięcia i można powiedzieć, że jest to już koniec całej historii. Ostatni rozdział, strasznie komplikuje sytuację i przygotowuje do drugiego tomu, którego niestety nie ma, dlatego radzę po prostu go sobie odpuścić.
Hmm, jak na książkę, o której nie wiem co myśleć, całkiem sporo napisałam ;). Jednak przechodząc do podsumowania, zdecydowanie nie wiem co napisać ani jak ocenić tę książkę. Pomijając ostatni rozdział, książka spodoba się fanom opowieści o Wilkołakach i tego typu fantastyki, niestety na tym raczej kończy się według mnie lista potencjalnych chętnych. Nie dlatego,że książka jest zła, bo jest całkiem niezła, jednak po prostu nie dla każdego.
Jak już wspominałam wcześniej, za pierwszym razem "Ritus" strasznie mi się spodobał. Jednak tym razem było już gorzej. Nie wiem czy to ze względu na brak chęci do czytania przez kiepskie pozycje lutowe, czy po prostu już wyrosłam z książek o Wilkołakach, które kiedyś razem z tymi o Wampirach i duchach z pasją pochłaniałam w ilościach hurtowych ;). Tym razem "Ritus" mnie aż tak nie pochłonął. Owszem, fabuła jest ciekawa i nawet choć zazwyczaj wolę czytać historie toczące się współcześnie, to tym razem części poświęcone Chastelowi i jego dwóm synom, rozgrywające się w XVIII w., wciągnęły mnie zdecydowanie bardziej. Historia robi tym większe wrażenie, że legenda Bestii z Gevaudan jest prawdziwa - między 1764 a 1767 rokiem na południu Francji odnotowano ponad 150/170 (zależnie od wersji) ataków, z czego aż 105 śmiertelnych. Opisywana przez świadków bestia, nie przypominała żadnego dotychczas znanego zwierzęcia. Do tej pory nie udało się jednoznacznie ustalić co lub kto stał za tymi atakami. Po więcej informacji zapraszam na stronę Wikipedii.
Markus Heitz znakomicie wplótł znane historyczne fakty z fikcją literacką, co sprawiło, że ta część robiła niezłe wrażenie.
Jeśli zaś chodzi o drugi tor opowieści toczący się w czasach współczesnych, prawie do samego końca także był świetnie poprowadzony, jednak choć wiadomo było od początku, że te dwie historie są ze sobą ściśle powiązane, czytając nie mogłam pozbyć się myśli, że lepiej by było, gdyby były to dwie oddzielne książki. Zamiast takiego bałaganu, lepiej czytałoby się gdyby pierwszy tom poświęcony był przeszłości, a drugi jako luźna kontynuacja, teraźniejszości.
Jak już jestem przy temacie tomów, niestety kontynuacja książki pt "Sanctum" nie została wydana w Polsce. Przez co niestety nie wiadomo jak potoczyły się losy bohaterów. Co prawda nie trudno domyśleć się co do finału bohaterów XVIII wiecznej Francji, jednak jeśli chodzi o Eryka, tu jest już gorzej. Dlatego jeśli ktoś mimo wszystko skusi się na przeczytanie "Ritusa" zdecydowanie polecam odpuścić sobie ostatni rozdział. Wtedy książka jest bardziej do przełknięcia i można powiedzieć, że jest to już koniec całej historii. Ostatni rozdział, strasznie komplikuje sytuację i przygotowuje do drugiego tomu, którego niestety nie ma, dlatego radzę po prostu go sobie odpuścić.
Hmm, jak na książkę, o której nie wiem co myśleć, całkiem sporo napisałam ;). Jednak przechodząc do podsumowania, zdecydowanie nie wiem co napisać ani jak ocenić tę książkę. Pomijając ostatni rozdział, książka spodoba się fanom opowieści o Wilkołakach i tego typu fantastyki, niestety na tym raczej kończy się według mnie lista potencjalnych chętnych. Nie dlatego,że książka jest zła, bo jest całkiem niezła, jednak po prostu nie dla każdego.
Ocena: 6/10
Na koniec dodam tylko, że jestem ogromnie zdziwiona, że mimo sporej popularności w Niemczech, Markus Heitz u nas jest tak niedoceniany, że mimo sporego dorobku, tylko "Ritus" został przetłumaczony i wydany w Polsce. A z tego co zdążyłam przeczytać o autorze wynika, że ma na swoim koncie już kilka nagród w tym Niemiecką Nagrodę Fantastyki 2003 jako "Najlepszy niemiecki debiut roku", po tym zdobył także kilka innych wyróżnień. Zasłynął głownie książkami o Wampirach i trylogią o Krasnoludach. Szkoda, że te książki są w Polsce niedostępne bo z chęcią przyjrzałabym się bliżej twórczości tego pana.
"Ritusa" przeczytałam w ramach wyzwań "Czytam Fantastykę" oraz "ABC Czytania"
"Ritusa" przeczytałam w ramach wyzwań "Czytam Fantastykę" oraz "ABC Czytania"
Pozdrawiam serdecznie,
Dagmara
Książkę polecę narzeczonemu - to bardziej jego klimaty :)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam o wilkołakach... wkrótce to zmienię. Może sięgnę po twoją propozycję, lubię pomieszanie fikcji z faktami historycznymi. Zawsze moża się czegoś dowiedzieć, zaciekawić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jadwiga
Zajęcza Nora
Znalazłam tą książkę i zainteresowała mnie, ponieważ jestem fanką serialu TEEN WOLF :D Muszę ją kupić!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Teen Wolfa i Już nie mogę doczekać się 6. sezonu! Co do "Ritusa" to akurat czytałam tę książkę jak w serialu pojawiło się opowiadanie o Bestii z Gevaudan, więc tym ciekawiej mi się czytało ;).
UsuńPozdrawiam serdecznie